WYWIADY

Kuchnia polska to taki kundel

Z Aleksandrem Baronem, mistrzem kuchni z legendarnego już Solca 44, umówiłam się na rozmowę o kuchni staropolskiej. Nie sposób jednak było trzymać się jednego tematu. Jest więc o sprawach w życiu najważniejszych. O miłości i jedzeniu. Smacznego.

Inspirujesz się w swoim gotowaniu kuchnią staropolską?

Tak, w dużej mierze. Ale zanim o tym powiem, na samym początku chcę podkreślić, że nie używam terminu „kuchnia staropolska”, bo jest dosyć błędny i wyświechtany. Wyświechtany przez wszystkie „staropolskie” karczmy, które można spotkać przy drogach w całej Polsce, przez co ma zabarwienie pejoratywne. Nie kojarzy się z niczym dobrym. W tych miejscach podaje się, jako staropolskie dania, smalec, golonkę, boczek i pierogi, podczas gdy wieprzowina w dawnej kuchni polskiej była rzadkoscią. Używam terminu kuchni przedzaborowej. Jest dużo wygodniejszy.

WYWIADY

Kucharz po szkole w Polsce nadaje się tylko do obierania ziemniaków

Kocha podroby i lokalne smaki. Od lat serwuje je w swoim lokalu na Solec 44, który słynie z prostoty i świetnych smaków. Nam opowiada o początkach swojej kariery, wszystkich grzechach polskiej gastronomii i przygodzie na Karaibach. Aleksander Baron – kucharz w pełni.

Olga Święcicka: Zaczynałeś jako student rzeźby na ASP, a skończyłeś jako szef kuchni na Solcu, to dość nietypowa droga.

Aleksander Baron: Nie wydaje mi się aby było to nietypowe. Dla mnie obie te dziedziny są niemalże tożsame. Obie związane z kreacją, obie wymagające kunsztu i zaangażowania. Zawsze pasjonowało mnie rzemiosło, precyzja. Te dziedziny wiele łączy, choćby ich bezkompromisowość. Obie polegają również na dzieleniu się emocją z odbiorcą. Nie będę być może oryginalny, ale chodzi też o robienie ludziom dobrze- choć w kuchni to akurat łatwiejsze. Cóż, obie są cielesne i organiczne.

PRZEPISY

O Karpiu

Karp – ryba, którą Polacy hodowali niegdyś w swych wannach. Powszechnie kojarzona z niską ceną, dużą ilością ości, smakiem mułu i… grudniem. Czy słusznie?

Folk-blokowe dziwactwo i niehumanitarne praktyki odeszły na szczęście do lamusa. Pozostały przepisy, w księgach dziś już historycznych, które dowodzą, że karp to bogactwo możliwości.
Dla mnie to subtelność zalana tłuszczem, roznosząca po podniebieniu smak spokojnego żeru. Totakże dostępność i taniość – niezaprzeczalne zalety, czyniące z owej ryby obiekt pożądania nie tylko kuchni restauracyjnej, ale także domowej.

WYWIADY

Aleksander Baron – wywiad culture.pl

Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych szefów młodego pokolenia. Jego misją jest przywrócenie kuchni polskiej, zaniedbanej w latach powojennych, jej prawdziwego oblicza.

„Polska kuchnia jeszcze nigdy nie miała takich możliwości jak dziś” ­ – mówi Aleksander Baron.

BLOG

Zmniejsz dystans – Kupuj lokalnie

„Zmniejsz dystans – Kupuj lokalnie” to kampania dotycząca krótkich łańcuchów żywności. Zachęcamy konsumentów do kupowania produktów od lokalnych producentów, zachowując świeżość i smak produktu.

BLOG

Prze – ŻARCIE!

No i po sytych Świętach – Świętach wielkiego obżarstwa.

Ciężko znosimy takie obżarstwo i słyszę wokół, że coraz ciężej. Nie wiem jak Wy, ale ja żarłem – przyznaję. Rzadko mam okazję, by wpychać w siebie jedzenie od rana do wieczora i później znowu od wieczora do rana. Naprawdę to uwielbiam. Niestety, nie uszło mi to bezkarnie – czuję bowiem ociężałość po tym wszystkim. Pewnie wiele osób może mi współczuć i to w średniowiecznym znaczeniu tego słowa- współodczuwając ze mną koszmar niemocy zjedzenia więcej. A tak w ogóle to post mógłby być po Świętach – tradycja Kościoła rzymskokatolickiego miałaby szansę stać się świecką.

BLOG

Idealna jajecznica

Banalny temat? Nigdy w życiu! Każdy może ją zrobić, tak jak każdy może ją zepsuć.

Kto jadł jajecznicę spod moich rąk zna różnicę. Nie chwalę się specjalnie, ale robię najlepszą na świecie. Skromność nigdy nie była moją specjalnością- a jajecznica tak. Generalnie, jajecznica własnej roboty jest najlepsza – to zdanie potwierdza tezę poprzedniego.

PRZEPISY

Baron w rzeźni

Pewnego deszczowego dnia w Szkocji, wybrałem się wraz z moimi towarzyszami pracy w podróż do rzeźni. Na wstępie podkreślę – i proszę mi wierzyć – powodem tej wyprawy nie było żadne tam poczucie niezdrowej przyjemności. Nie miało to nic wspólnego z żadną dewiacją, oprócz oczywistego zboczenia w stronę wołowiny – bo tylko słabości do niej trudno tu zaprzeczyć.