SHORT

Short #005 Oscary 2017, rozczarowanie

Short #005 Oscary 2017, rozczarowanie

Noc oscarowej pomyłki. Tak! oglądałem- to były pierwsze moje Oscary w życiu. To nie moja bajka. Ta nagroda nie jest pod żadnym pozorem dla mnie wyznacznikiem jakości filmu, wręcz czasem odwrotnie. Filmów wyróżnionych wieloma Oscarami programowo często nie oglądam. Dla przykładu – jestem człowiekiem, który nie oglądał Titanica. Nie czyni mnie to ani gorszym, ani pewnie lepszym. 

Nie oglądałem prawie w ogóle filmów nominowanych w tym roku, oprócz dwóch.”Lobster” który mi się podobał i ostatniego filmu Mela Gibsona. Ten ostatni został ze mną na długo. W głowie z niedowierzaniem powtarzał głos:  Syf! Patetyczny syf! Co za gówno!

Zapytasz – dlaczego więc oglądałem rozdanie Oscarów?

Dodam by dodatkowo zdziwić jeszcze, że byłem w tym celu na oficjalnej imprezie w siedzibie Canal+ i wytrzymałem do końca. Dlaczego? Bo jestem ciekawy świata, w szczególności rzeczy, których nie znam i są na mojej orbicie. Po drugie- z przyjemnością oglądałem na ekranie, lecące na żywo komentarze Małgorzaty Sadowskiej, której słuchać lubię i czytać lubię jeszcze bardziej. I dotrzymałem bo byłem trzeźwy. 

Wyszedłem raz do toalety w ciągu całych tych kilku godzin? Domyślasz się kiedy? Jak wróciłem na sale, wszyscy krzyczeli, nawet bluzgali, mówili że nie mogą uwierzyć. 

I właśnie ta pomyłka natchnęła mnie do napisania poniższej historii. 

Chef zapytał czy chce wziąć udział w konkursie. Reprezentował bym Uniwersytet Edynburski w walce z innymi uniwersytetami na danie z polędwica wołową. Miałem za sobą pierwszy rok kuchennej kariery. Wtedy tak jak dziś wobec wyzwań nie trzeba mnie długo namawiać. Byłem zachwycony. 

Oscary 2017, rozczarowanie short5 Aleksander Baron
W kitlu Edinburgh First – tak wtedy wyglądałęm  / Aleksander Baron, Fotografia: Tomasz Jelski

 

Wymyśliłem danie, była w nim na pewno prócz kawałka polędwicy kasza gryczana, demi glace z grzybami, sos z sera Dunsyre Blue z Lanarkshire z farmy H.J. Errington, concasse z pomidorów i selera naciowego – byłem dumny (SIC!). Chef dał mi klucze do kuchni, na moją prośbę-bym mógł sobie ćwiczyć nocami do woli. Czterdzieści pięć minut żeby zrobić 4 porcje jednego dania. ważne żeby nie zrobić tego ani szybciej ani wolniej. 

Konkurs odbywał się w Glasgow. Support’owany przez całą ekipę, ówczesnego mistrza Ralpha H. Jeszcze pamiętam jak Stuart B. -kumpel ze stanowiska pracy powiedział- „jak coś by poszło nie tak to napręż barki, a się wszyscy zesrają”. Ręce odmyte w kwasku cytrynowym z permanentnego tatuażu z bydlęcej krwi. Mój śnieżno biały kitle wyprasowała z największym namaszczeniem  Monika P. kobiety z którą wtedy żyłem. Żeby była jasność- od kiedy jestem samodzielny prasuję sobie sam, albo prasuję moja ulubiona pralnia Royal With Cheese na Solcu, ale proces w którym ktoś coś dla Ciebie robi na tak ważne wydarzenie jest bardzo istotny. Byłem pewny i gotowy. 

Pojechałem z chefem executive stołówki uniwersytetu. Klaus K. którego zawsze wspominam -„miał 2m12cm wysokości i łatwiej było go przeskoczyć niż obejść.” Wyruszyliśmy jego specjalnym samochodem który miał specjalne siedzenie, między miejscem w którym zwykle znajduje się przednie, a tylne siedzenie. Wystartowaliśmy o 6 rano, jadąc przez pierwsze dwa kwadranse nie padło z jego ust ani jedno słowo. Po czym zobaczył wypasane owce na pagórkach i skwitował: ” 5 owiec na jednego Szkota-… i jak tu tego nie ruchać?!” Oznaka istnie niemieckiego humoru, rozładowała napięcie. Zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadał sporo ciekawych rzeczy- nie, nie! Nic o owcach. Pracował na wielu kontynentach na świece, mówił co pamiętam do dziś o poczuciu bezdomności. Braku przynależności do państwa, wręcz braku narodowości. I że to się nigdy już w nim nie zmieni. O tym że większość jego życia i jego rodziny mieszkała w hotelu. Że teraz kiedy już nie pracuje w hotelu miał bardzo duży problem żeby zdecydować się na mieszkanie. W końcu znalazł takie w którym właścicielka mieszkająca segment obok opiekowała się codziennie ich nowym domem. Nowym tymczasowym domem. 

Rozłożyłem składniki na swojej scenie. Nade mną lustra, przede mną obiektywy. Zaczynamy. Pierwsza zasada o której wiedzą wszyscy startujący, a tylko połowa się do niej stosuje. Zanim dotkniesz czegokolwiek -umyj ręce. Ponad połowa z nerwów zapomina- punkty lecą w dół. Ja pamiętałem. Już wtedy miałem w sobie spokój. Wszystko szło wedle planu. No prawie- zapomniałem czapki- chef coś mi od kogoś pożyczył. W pewnym momencie na moje stanowisko weszło dwóch panów w innych kitlach niż mój- bardziej przypominały lekarskie. Zaczęli pytać. O pochodzenie wołowiny? – „From Scotland – certainly, indeed Sir”- okazało się że Angielska. Dalej padło pytanie w rodzaju dlaczego do czyszczenia powierzchni blatu użyłem płynu D10 a nie D2. – ” D2? never heard about that Sir” brzmiała moja odpowiedź. Nie za dobrze. Nikt mnie nie ostrzegał, nikt mnie wcześniej nie poinformował, że ktoś może mi przerywać prace, zadawać dziwne pytania z dziwnymi odpowiedziami. Nic straconego. Danie składało się idealnie. Czas – jak na ćwiczeniach- w punkt! Byłem zadowolony. Jeszcze podszedł do mojej sceny jeden ze starych kuchennych wyjadaczy, ponoć jakaś legenda i powiedział do mnie „Well done son. You are definitely the best” Co dało mi absolutny komfort przypatrywania się komisji smakującej moje i innych dania. 

Wyniki miały być ogłoszone w ciągu kilku godzin. Pokręciłem się w tym czasie po targach. Chodziłem z wielkim Klausem, który pokazywał mi bardzo brzydkie rzeczy- głównie cukiernicze rzeźby, dekoracje i torty  kiczowate i patetyczne jak „Przełęcz ocalonych”. Zbliżał się czas wyników. Skierowaliśmy się w kierunku sceny. Spotkała nas grupka ludzi, która pogratulowała wpierw Klausowi, następnie mnie zdobycia przeze mnie srebrnego medalu, tym samym wygranej w konkursie. Złotego brak.

Tak! wiedziałem! udało się- jak to piszę to nadal czuję tę emocję! Wpierw telefon do Mistrza! Ralph! mam srebro! Mam je dla Ciebie Ralph! Ralph był typem, który rzadko okazywał dobre emocje, a z okazywania złych wręcz słynął-  tu dosłownie zalał mnie ciepłymi słowami uznania, tego że zapracowałem i zasłużyłem na to. On naprawdę się cieszył- był ze mnie dumny. Następnie telefon do Moniki! Później rodzice i brat! A później się dowiedziałem, że ktoś się pomylił i że nic nie dostałem.  

I tak jak na wygraną i przegraną byłem przygotowany – bo taka jest sztuka bycia wojownikiem

– to kurwa mać! na to nie byłem!

Starałem się opanować i na zewnątrz się udało. Wewnątrz była burza.

Po powrocie do Edynburga, trudno było mi spojrzeć w oczy moich kolegów z pracy. Ponadto nienawidzę być pocieszany.

Zwolniłem się z pracy (tak miałem wrócić po tym do pracy!) Ralph wyraził niezadowolenie. To był pierwszy raz z dwóch razy gdzie postawiłem moje słowo przeciw jego słowu.  

Poszedłem do domu, z jasnym zamiarem- delikatnie rzecz ujmując odreagowania! Pod drzwiami mieszkania zorientowałem się że wyszedłem do pracy bez kluczy. Co gorsza bez portfela. Edynburg nie jest dużym miastem. Przecież mogłem podejść do M.P do pracy – zapewne bym mógł gdyby nie fakt, że M.P. pracowała wtedy jako stewardesa w brytyjskich kolejach Great North Eastern Railway i właśnie była w drodze do Londyńskiego King’s Cross Station – a jeszcze musiała stamtąd wrócić. 

Bez kasy, ubrany w tylko w cienkie polo, błąkałem się po Princes st. z nadzieją że kogoś spotkam. Nikogo oczywiście nie spotkałem. Padła mi bateria w telefonie. Zupełnie przypadkiem poszedłem na cmentarz przy Princes Garden. Usiadłem na ławce i trawiłem porażkę. 

Wiesz Drogi Czytelniku z czego słynie Szkocja? -z whisky odpowiesz?- już ustaliliśmy, że ta nie była mi pisana. Z deszczu? A i owszem! kolejne 10 godzin spędziłem na tej ławce, śpiąc w deszczu.   

Wracając do Oscarów- coś co mnie bardzo rozśmieszyło- od lat podawaną przekąską na gali jest wędzony łosoś w kształcie statuetki Oscara.

Małgorzata Sadowska – mój przewodnik po filmach:

http://www.canalplus.pl/film/ekspert-malgorzata-sadowska_11

Royal With Cheese -najprzyjemniejsza, najbardziej niezawodna, ratująca w krytycznych sytuacjach pralnia w mieście:

https://www.facebook.com/pg/krolewskiezserem

Chcesz przeczytać więcej?