
Ostatnie dni w Zoni były bogate w gości, którzy chcieli się pożegnać ze mną i z moją kuchnią. Było to bardzo miłe i często przejmujące. W tej grupie znalazła się również Barbara „Balbina” Welento, że swoim partnerem Mikołajem Boratyńskim.
Pośród masy rozgrzebanych talerzy rozmawialiśmy o swoich planach na przyszłość, kiedy Balbina wspomniała o tym, że będą robić „Pop-up”. Żachnąłem się, że jest to jedno z tych określeń, które mnie niemiłosiernie wkurwia i przytoczyłem opowieść o tworzeniu listy. Basia przyznała, że choć nie jest purystką językową, to też nie lubi tego słowa. „Tylko weź to jakoś zastąp…” Niewiele myśląc odpowiadam: GOT — Gastronomiczny Obiekt Tymczasowy. Sam byłem zaskoczony swoim pomysłem i w pierwszej chwili nie wiedziałem jaka jest reakcja moich rozmówców — czy im się podoba, czy walnąłem coś suchego.
Jednak po chwili Basia zapytała, czy może użyć tej abrewiacji, zastępując określenie „Pop-up”, w soim nowym przedsięwzięciu, oczywiście podpisując mnie pod tym. Naturalnie, zgodziłem się, ale postawiłem jeden warunek: Tylko mówcie proszę na tym swoim wegańskim GOT-cie, że wymyślił to Baron — ten od kiełbasy.
Już niedługo ruszam z własnym GOT, na którym będziecie mogli zjeść zajebiste kiełbasy #staytuned
Wejdźcie na nową stronę na fb @baronthefamily, szukajcie na instagramie i polubcie nowy projekt w wersji GOT.
A oprócz pop-upu na liście znalazły się takie słowa:
Foodie, petarda, kraftowy, rzemieślniczy, event, niszowy, kontrowersyjny, premium, slow, influencer, lokalny, domowy, zrównoważony, unikalny, projekt, start up… i sztos.
WBIJAJCIE DO LUNAPARKU