Gdy byłem małym chłopcem, jadłem niemalże wszystko i do tego dość dużo. Jak byłem nastolatkiem jadłem wszystko i bardzo, bardzo dużo.
Zanim poznałem co to sex, jedzenie było największą z rzeczy przynoszących mi w życiu radość i przyjemność. Robiłem wszystko co możliwe żeby tej przyjemności generować jak najwięcej.
Historii mojego bezkresnego obżarstwa mógłbym przytaczać wiele, ale ta jedna jest związana z pączkami i tłustym czwartkiem.
Miałem około 9, 10 lat. Całą rodziną mieszkaliśmy wtedy w mieszkaniu w bloku w Wolnym Księstwie Muranów.
Moja kochana Babcia Teresa postanowiła usmażyć pączki. W to mi graj. Zapach smalcu rozchodził się po cały mieszkaniu…a ja nie mogłem się doczekać, aż w końcu gorące, tłuste, krągłe i pięknie wyrośnięte trafiły w moje ręce, a następnie do przewodu pokarmowego następnie jego części- żołądka. Do tej pory wiecznie powtarzane przez starszych przestrogi przed jedzeniem jeszcze ciepłego ciasta po którym boli żołądek uważałem za specjalnie wygenerowany mit, który ma na celu przedłużyć byt ciasta opóźniając wykonanie wyroku- jego konsumpcji. I wiecie co? do dziś uważam że to nie prawda! Nigdy mnie żołądek nie rozbolał-nawet wtedy gdy zjadłem dwadzieścia cztery sztuki tych pięknych, smażonych w głębokim tłuszczu pączków.
Można było by zapytać kto normalny pozwolił dziecku na zjedzenie takiej ilości? Babcia w tym czasie stała w kuchni i smażyła dalej, poza tym babciom się wiele w tej materii wybacza. Rodzice gdzieś byli po za domem, młodszy Brat zjadł pewnie kilka i miał dość- poza tym jako dobry brat- nigdy nie próbował mnie przed jedzeniem powstrzymywać – chyba że chodziło o jego porcję. A gdzie był dziadek?- tego nie pamiętam. Najprawdopodobniej był zbyt zabsorbowany konsumpcjom by coś zauważyć
Tłuste ciasto drożdżowe spuchło wewnątrz mnie. Zabrakło miejsca.
Z wielkim żalem zwróciłem wszytko.
Ale!
Po kilku minutach zjadłem jeszcze osiem.
Do dziś jestem bardzo wdzięczny Babci, że pozwoliła mi raz w życiu nasycić się pączkami do wypęku.
Gdybyście brali się za smażenie pączków pamiętajcie żeby nie były zbyt nasycone tłuszczem. Pączków nasyconych tłuszczem zjeść można o wile mniej. Dlatego tłuszcz na pączki musi być zawsze odpowiednio gorący. Po wyjęciu krągłości należy je ułożyć na papierze kuchennym by oddały nadmiar tłuszczu. Nie polecam smażenia na tłuszczach roślinnych. Pączki smażone w wołowym łoju wywołują u mnie dziką przyjemność, podobnie jak większość rzeczy mająca kontakt z tym tłuszczem. Wegetarianie mogą się mierzyć z klarowanym masłem ale lepiej już się cieszyć olejem kokosowym – ceres jest jednym z nielicznych olejów, których używam do smażenia, Taki pączek zyska kokosowy aromat.
Tłuszcz kaczy i gęsi – jeden i drugi zacny, nie wiem który lepszy, każdy z nich zostawi też charakterystyczny dla siebie aromat- jedni pokochają inni nie.
„Pączki ultra nasycone tłuszczem”
Kilka lat temu, podaliśmy w Solcu 44 pączki smażone na gęsim tłuszczu nadziane otłuszczoną gęsią wątrobą czyli foie gras. Do tego chłodny cydr.
Pomysł jest zaczerpnięty z świetnego filmu animowanego „Fantastyczny pan Lis” Wes’a Andersona (Fantastic Mr. Fox 2009 na podstawie książki Ronalda Dahla).
Choć to jeden z trójki złych bohaterów jest autorem tego połączenia, ja utożsamiam się w stu procentach z fantastycznym panem Lisem. Nienasyconym panem Lisem.